Zmeczeni dwudniowa droga ladujemy na plazy Ngwe Saung. Po drodze widać bylo, ze Myanmar to miejscami niebezpieczny kraj. Liczne patrole wojska i policji majace strzec przed nielegalymi emigrantami i partyzanka z Bangladesz. Drogi w tym rejonie, pozostawiają wiele do zyczenia /nawet jak na Birme/. Ale wracając do plazy zaczynami 2,5 dniowe leniuchowanie. Kapiele morskie i słoneczne. Spacery po „Plazy dzikiej plazy” no i oczywiście uczty z owocami morza. To było cos przepysznego. Zrekompensowalo nam trudy podrozy, trudy dwudniowej drogi. Zregenerowalo /nieco/ sily. Polecam to miejsce każdemu.