Ladujemy /dojezdzamy znaczy się/ nad Inle Lake. Po drodze wizyta w fabryce parasoli. Czy naprawdę sa tam wytwarzane – nie daje sobie glowy uciac. Po drodze widać, ze Birma nie jest do końca państwem pozbawionym kontroli. Kilkanascie posterunkow Policji na liczącej ok 120 km drodze o czyms swiadczy.
Tu na marginesie dygresja. Wszechobecne punkty oplat za drogi. Czsami nazwac to droga jest ciezko. Ale – zaplacic trzeba. No coz
Przed samym miasteczkiem Nyaung Shwe zatrzymujemy się przy największym drewnianym klasztorze w Birmie. Czas i komercja zrobily swoje. Turystow więcej niż mnichow. Tych ostatnich trzeba upolować
Wieczor spędzamy w UWAGA UWAGA winiarni na plantacji winorośli. Uwierzylby ktoś??
Teraz pora na spanie. Jutro emocjonujący dzień.