Dzis dzień na trzy stare stolice Birmy
W zasadzie cztery. Bo w samym Mandalay oglądamy Mahamuni Paya. Z posagiem Buddy, którego to dzieje / posagu/ stanowią ekscytujaca historie, sama w sobie. Posag, który wykonany jest z brazu, a przyklejane wotywne zlote listki uczynily go zlotym. Oczywiście jak wszędzie tak i tu setki modlących się wiernych. Dla tych, dla których zabrakło miejsca przed majestatem swietosci potawiono telebimy. Nie tylko zresztą tu.
Amarapura. Miasto mnichow i zakladow tkackich. Pozostane przy mnichach. Klasztor w miare nowoczesny, sam w sobie żadna atrakcja. Ale z wybiciem godziny 10 zaczyna się procesja, a raczej marsz ku jadalni. Dwa rzedy maszerujących z jedzeniowym ekwipunkiem mnichow. A w jadalni czeka na nich ryz i przyprawy. Oraz rodzina fundujaca w danym dniu posiłek. W dniu w którym byliśmy byli to akurat Chinczycy. Oczywiście cala procesja zoatala obfocona przez tlumy, kilka setek przyjezdnych, Kto w tym wydarzeniu jest bardziej malpa. Mnisi czy my.
Stolica kolejna _ Sagain, Nie warta by była wspomnienia gdyby nie dwa obiekty. Pagoda z okolo 40 siedzacymi Buddami. No dokadnie z posagami . I drugie GIGANTYCZNA zlota stupa. Porownywana jedynie z Shwadegonem. Zastanawiam się.. jakie bogactwo kryje się w tych swiatyniach. Po co – nie pytam.
Nastepna stolica - Ava. Ale nim do niej dotrzemy czekaja nas dwie niespodzianki. Pierwsza jadac autem Joe / pisałem o nim??/ Jeśli nie to oczywiście kilka slow poswiece mu zwrocil nasza uwagę na idący dostojny pochod. Nie idący, a w zasadzie jadący. Kolorowo ubrany slon /sic!/ przybrane woly. Ludzie i wozy - nie wspomnę. Co to było?? Ano ostatni dzień – nazwijmy wolności młodych dziewcząt i chlopcow przed wstapieniem do klasztoru. Ostatni dzień z długimi włosami. Czy byli zadowoleni??? Nie wiem, az takim psychologiem nie jestem. Ale zmartwienia na ich twarzach widać nie było. Pozatyn – bycie mnichem to wielki zaszczyt dla birmanczykow. Zwlaszcza, ze jest się nim tylko kilka lat. Albo miesięcy. Albo tygodni.
Ava tu czekala nas kolejna niespodzianka. Pierwsza, ze dostajemy się do niej promikiem.. a kolejna.. zwiedzamy ja w dwuosobowych bryczkach. Jak w każdym z zabytkow sa obiekty lepsze dla laikow i gorsze,,,,,, Tu było pol na pol. Zupelnie nie warta zwiedzania, a w zasadzie oglądania wieza zegarowa. I scinajacy z nog tekowy klasztor zupełnie niedawno „odkryty” dla turystow..
Po zwiedzeniu tych 3 miejsc ponowna przeprawa promem. Tym razem nisko lezace slonce oswietla dwa nowoczene mosty nad Iruwada. Zetkniecie starej i nowej Birmy. Wrazenie niesamowite. Zachod slonca nad tekowym mostem U Bein /1200 m dlugosci/. Jak zawsze tysiące turystow czeka na ten jedyny moment by uwiecznić go w swoim aparacie. Tysiace zdjęć. A prawdziwa jest tylko natura